KLIKNIJ!

 Ogłoszenie 
forum
http://www.nicasil.eu/index.php

Poprzedni temat «» Następny temat
Zbigniew Jedynak - Świętokrzysko-Podhalańska Legenda Rajdów
Autor Wiadomość
mms
Administrator



Dołączył: 15 Maj 2011
Posty: 586
Wysłany: 2018-03-06, 23:31   Zbigniew Jedynak - Świętokrzysko-Podhalańska Legenda Rajdów





Wierny jak małżonce



- Sport zawsze był i jest na pierwszym miejscu w moim życiu. Utrzymać się w sportowej formie, reżimie przez ponad 40 lat - nie jest łatwo. Sport nauczył mnie wytrwałości, ukształtował mój charakter ; mówi Zbigniew Jedynak.

Znakomitymi występami w trialu i enduro zdobył sobie uznanie i sympatie nie tylko nowotarskich kibiców. Urodził się w Kielcach (11 grudnia 1952 roku), ale na dobre i złe związał się z Nowym Targiem. Tu się ożenił, tu odnosi największe sportowe sukcesy. Jest dwukrotnym indywidualnym mistrzem (1982 i 83) i wicemistrzem (1984 i 85) Polski w trialu oraz pierwszym wicemistrzem w enduro (1978 w klasie pow. 250). Szesnaście razy z drużyną AMK Gorce Nowy Targ stawał na najwyższym stopniu podium mistrzostw Polski. W 1981 roku wygrał Rajd Tatrzański, a w roku następnym był drugi w tej imprezie. Trzy lata przebywał w Chicago, gdzie z powodzeniem jeździł w klubie motorowym Szarotka. Za oceanem był mistrzem Illinois oraz stanu Indiana i trzecim motocyklistą Stanów Zjednoczonych. Od 40 lat jeździ motocyklem po skałach, korzeniach i innych wertepach, do pokonania których potrzeba wprost cyrkowych umiejętności.



- Opowiedz o swoim pierwszym starcie...
- To długa historia. Moja przygoda z motocyklem zaczęła się w siódmej klasie szkoły podstawowej. Zabierałem ojcu jego WSK-125 i szalałem po lesie. Z kolegami urządzaliśmy pierwsze „prywatne rajdy”. Sąsiedzi krzyczeli, skarżyli ojcu, żebym nie szalał po ulicach, bo się zabiję. Często odwiedzałem tor motocrossowy i przyglądałem się, jak trenują najlepsi. Cóż to była za radość, gdy pewnego razu, znany zawodnik Zenon Wieczorek, dał mi potrzymać motor z rajdową kierownicą.
Wtedy postanowiłem, że zapiszę się do klubu. Niestety, w KKM Kielce powiedziano mi, że takich jak ja w mieście jest na pęczki. Za zgodą ojca przerobiłem więc jego motocykl i wystartowałem w okręgowych eliminacjach rajdu popularnego w Sandomierzu.





Byłem bardzo przejęty, bo po raz pierwszy startowałem w tak poważnych zawodach. Nic nie pamiętałem z trasy. Na drugi dzień dowiedziałem się, że zostałem zwycięzcą rajdu. Od razu w domu zjawili się przedstawiciele klubu z propozycją reprezentowania ich barw. Zostałem więc przyjęty do klubu i dostałem nowy motocykl WSK-175 ccm. W 1975 roku odniosłem pierwszy sukces, zostałem w trialu drugim wicemistrzem strefy południowej. Trzy lata później wywalczyłem tytuł wicemistrza Polski w enduro i... znalazłem się w kadrze narodowej. W pierwszym reprezentacyjnym starcie zdobyłem brązowy medal w eliminacjach do mistrzostw Europy w Koszycach. W następnym roku jeździłem już w Nowym Targu. Tu poznałem żonę, góralkę, córkę Mieczysława Błoniarza motocyklowego zapaleńca.


- Ile motocykli posiadasz w swojej stajni?
- Jeden, ale za to bardzo dobry, czterosuwową Hondę RTL 250 S.


Jestem jej wierny jak małżonce.
- Warunkiem sukcesów jest panowanie nad maszyną. Jakiego typu przygotowania stosujesz?
- To wszystko kwestia treningu. Warunkiem powodzenia jest przede wszystkim - 70% - przygotowanie do sezonu. Niezawodność motocykla, dobry mechanik, który dba o sprzęt. Ponadto wyszkolenie zawodnika, odpowiedni tryb życia, kondycja, psychika i odporność. W okresie moich największych sukcesów trenowałem sześć godzin dziennie.

- Opowiedz o swojej przygodzie - miałeś ich na pewno wiele. Zamykasz oczy i myślisz o...
- ...pierwszym moim Radzie Tatrzańskim. Chciałem w nim wypaść jak najlepiej, tymczasem... Wystartowałem na przerobionym motocyklu i na ostatniej pętli zablokowało mi tłok w tulei. Motor odmówił posłuszeństwa i ugrzęzłem w górach. Do domu dotarłem przed północą. W rajdzie enduro też miałem niezły numer. Przed ostatnią próbą przyspieszenia szosowego przewodziłem stawce w dużą przewagą i... nawet idąc do mety spacerkiem zostałbym zwycięzcą. Ale ja chciałem powalczyć! Pojechałem ten odcinek na maksa i przy prędkości 120 km na godzinę zderzyłem się z kolegą. W efekcie złamany palec u nogi i... koniec marzeń o sukcesie. Te dwa rajdy były jedynymi, które nie ukończyłem w swojej karierze. No i w tym roku, niedawno nabawiłem się urazu ( zerwanie ścięgna mięśnia nadgrzebieniowego), który skutkował operacją.


- Przeciwnicy tralu twierdzą, że sport ten brutalnie zakłócił spokój w przyrodzie?
- Nie ma po prostu takiego dysonansu. Sprzęt używany w trialu z natury tej dyscypliny jest cichy, spokojny, nie wadzi nikomu. Przepisy wykluczają jego uciążliwość dla otoczenia. Przed każdym startem komisja techniczna zawodów bada hałaśliwość motocykla, a właściwie jej brak. Włączony silnik ledwie słychać z odległości 10 metrów, gdyż jego głośność nie przekracza 94 decybele przy szybkości tłoka 6-5 m/s. Używa się też paliwa bezołowiowego, 92-98 oktanowego. Z punktu widzenia obserwatora zawodów, jest to więc obcowanie zarówno z przyrodą, jak i ze sportem. Tym bardziej, iż obecnie jeździ się na motocyklu czterosuwowym.

- Co myślisz o polskim trialu? Zawodnicy, jak Tadeusz Błażusiak, czy obecnie Oskar Kaczmarczyk uciekają do enduro lub superenduro.
- Jest strasznie ubogi. W klubach brakuje pieniędzy, a jest to sport potwornie drogi. Motocykl kosztuje 6 tysięcy euro. Nie ma również pieniędzy na obozy, szkolenie. Tylko nieliczni mogą sobie pozwolić na zakup dobrego i drogiego sprzętu. A zarobku nie ma. Stąd ucieczka zawodników do wyścigów bardziej opłacalnych.





- Wynika z tego, że przetrwają tylko ci, którzy mają pieniądze. A co ze zdolnymi, a biednymi?
- Wierzę, że znajdą się sponsorzy, bez nich trial umrze w Polsce.

- Mówisz, że z tego sportu nie ma pieniędzy, a ty masz dom, rodzinę...
- Na utrzymanie rodziny pracuję 12 godzin dziennie w swoim warsztacie mechanicznym.

- To kiedy znajdujesz czas na treningi, zawody...
- Teraz uprawiam trial dla przyjemności, nie dla wyniku. Startuję w klasie weteran i traktuję to jako sposób na spędzenie wolnego czasu. Na zawody wyjeżdżam z rodziną. Ostatnio mocno kibicują mi wnuki Leon, Jasiu i Antoś. Chcą żeby im motocykl złożyć. W tym roku obiecałem najmłodszemu Antosiowi, że dostanie ode mnie puchar. Trudno to będzie zrealizować przy mojej kontuzji.

- Przychodzi do ciebie młody i mówi: mam supersprzęt, jak być dobrym?
- Motocykl to nie wszystko. Rajdowcem może być człowiek mocny psychicznie, uparty. Musi być takim skurczybykiem i trzeba chcieć.... trzeba bardzo chcieć dojechać do mety. Do tego sportu trzeba mieć po prostu iskrę i trzeba wiele trenować.

- Czy młodzi przychodzą do ciebie?
- O tak! Najczęściej, jak motocykl przestaje jeździć.

- Czym jest dla ciebie sport?
- To wielka moja miłość. Zawsze był i jest na pierwszym miejscu w moim życiu. Utrzymać się w sportowej formie, reżimie przez 40 lat - nie jest łatwo. Sport nauczył mnie wytrwałości, ukształtował mój charakter.

- Czy sport może dzielić?
- Nie powiem, choć zdarzają się przypadki zawiści i nie koleżeństwa.

- Boisz się szybkości?
- Nie tyle szybkości, ile samego wyścigu, nieprzewidzianych okoliczności, które mogą spowodować tragedię. Dlatego porzuciłem enduro.

Rozmawiał Stefan Leśniowski
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz załączać pliki na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Bałwanki

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Korzystanie ze strony oznacza akceptacje regulaminu.
Administracja forum nie ponosi odpowiedzialnosci za tresć oraz materiały zamieszczane przez użytkowników.
Kopiowanie wszelkich treści zawartych na forum zabronione!
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,08 sekundy. Zapytań do SQL: 8